mercoledì 26 dicembre 2012

Verso l’avanguardia del management. Joanna Longawa recensisce il libro “Innovare il management” di Luigi Gentili


Verso l’avanguardia del management
Joanna Longawa recensisce il libro “Innovare il management” di Luigi Gentili
di Joanna Longawa
tratto da Economy Way n.5 del 10/01/2012
“Innovare il management. L’arte di dirigere nell’era del caos” è il quarto libro di Luigi Gentili, uno scrittore impegnato nello studio delle organizzazioni e dei macro-sistemi economici. L’autore, impegnato nel mondo della formazione, negli ambiti dell’impresa, dell’università e delle istituzioni, intende sottolineare come il mutamento condizionerà il futuro manageriale, recuperando il carattere del “divenire”, fatto di possibilità e di progetti aperti.
Il libro è composto da 5 parti intitolate: Ambiente e cambiamento, Strategia, Organizzazione, Leadership e Risorse umane. Ogni argomento viene scrupolosamente descritto e documentato con esempi riportati dalla letteratura e dalla filosofia, dalla storia, dalla sociologia e dall’antropologia, culminando nella domanda principale: ‘Come innovare il management nell’era del caos?’. In questo modo la pubblicazione diventa curiosa ed il mondo di economia viene iscritto nella tradizione culturale europea e americana, allargando l’orizzonte del lettore – non necessariamente un imprenditore – verso le materie umanistiche che qui vengono identificate con l’umanità: un’umanità al livello dell’uomo, manageriale e legato al lavoro del team.
Per parlare dell’organizzazione d’impresa, strategia, concorrenza, ambiente etc. Gentili introduce nuovi termini e nuovi paradigmi; per esempio, ricordiamo il modello 5 I- da lui inventato – (integrazione, influenza, interazione, iniziativa e incentivazione), ma anche altri modelli riproposti creativamente: quello di joint venture (integrazione tra più imprese, espansione all’estero), la logica della cooperazione con lo spin-off (staccamento dall’impresa madre e creare la propria) o l’adhocrazia (termino preso da Warren Bennis e utilizzato come il contrario di burocrazia). La chiave di presentazione del libro sono le contraddizioni. La prima è data dalla struttura piramidale, confrontata con la cooperazione e l’iniziativa nella forma di ‘reticolo’, descritta riferendosi al dualismo già menzionato burocrazia-adhocrazia. Seguono le opposizioni tra individuo e team, tra manager e leader. 
Dato che il nostro presente, oggi, è caratterizzato da: incertezza, crisi, ibridismo, mutamento continuo, polimorfismo, globalizzazione economica e tecnica, di conseguenza l’organizzazione dell’impresa deve mutare. Gentili – pratico osservatore della realtà – inserisce nel campo degli studi manageriali alcuni termini informatici che descrivono il nostro – oramai inseparabile – legame col mondo virtuale. L’impresa diventa il network, una rete che si oppone al fordismo (meccanizzazione del lavoro); una rete, questa, che cambia i propri presupposti per il futuro. In tale situazione, il sociologo sottolinea il ruolo di manager/leader, più importante e necessario per portare un’impresa al successo. In più, descrive con precisione la differenza tra i due termini – manager e leader – approfondendo il processo della leadership dialettica – anche questa da lui inventata – che nasce dall’incrocio tra cambiamento e coinvolgimento. Cultura, visione, sogni, valori, carisma, miti sono gli strumenti per sostenere le trame della comunicazione aziendale, che paragona a una tribù e che riguardano direttamente il leader. C’è da dire, però, che con questa osservazione Gentili non è stato il primo. Lo aveva preceduto lo statunitense Leslie L. Kossof, consulente esecutive di marketing e carriera, che già negli anni 90 nel libro Executive thinking ha introdotto nel linguaggio del business l’idea dei sogni e delle visioni, presentando agli uomini di affari americani un programma in 8 passi per aiutare l’economia e ottenere il successo. Gentili, però, adattandosi alla situazione presente di crisi, soprattutto quella europea, non crea nessun programma rigido e finto; lui analizza la situazione presente, entra nel merito e dà poi consigli suffragati dalla ricchezza della sua cultura personale. Per lui ‘innovare’ è una conseguenza storica; la volontà di innovare porta alla rivoluzione, apre nuove prospettive ‘dando spazio alla realizzazione di un’avanguardia manageriale’.
Usando l’immaginazione della rappresentazione antropologica, l’autore analizza tutte le relazioni possibili tra l’impresa e le risorse umane interne, laddove non dimentica di sviluppare concetti come: carriera, talento, opportunità, clima e formazione strategica. Nella sua pubblicazione tutto accade per una ratio, secondo il ragionamento aristotelico. Ogni avvenimento economico è ben descritto e pensato, i consigli sono pratici e logici come una struttura architettonica, gli esempi vari ed interessanti, lo stile concreto, che trascina già dalla prima parola. E’ il libro che supera i limiti del tempo, entra nel dialogo col passato e con la cultura europea, per poter prevedere il futuro di un’economia instabile e globalizzata, che nonostante gli ostacoli lascia spazio all’”arte del possibile”.


domenica 23 dicembre 2012

Da un successo a un degrado? Divagazioni libere con Nicola Guarino della Rai sul ruolo della televisione italiana nella storia






Jerzy Gnatowski. Fotografia na granicy jawy i snu...


Jerzy Gnatowski, znany warszawski artysta, fotograf i grafik, pracuje w reklamie i mediach.



Joanna Longawa: Jerzy, w materiale filmowym dla FlashFashion.pl powiedziałeś, iż podczas profesjonalnej sesji fotograficznej ważny jest make up, światło i… kawa. Czy mógłbyś swoją myśl rozwinąć, opowiedzieć raz jeszcze czytelnikom Mojabancarella, na czym polega praca fotografa?  Co jest ważne podczas zdjęć?
Jerzy Gnatowski: Przy sesjach najważniejsze jest, by ludzie współpracujących przy zdjęciach pomagali, a nie przeszkadzali w realizacji twojego celu. Oczywiście fotograf musi wiedzieć, czego chce, co chce uzyskać, jaki efekt, a nawet dokładniej, jakie zdjęcie. Dobra atmosfera pomaga, a kawa w moim przypadku jest nie tylko sesyjnym, ale i codziennym dopalaczem. Odkąd spróbowałem włoskiej kawy w Café Paszkowski na Piazza della Repubblica we Florencji, pije już tylko macchiato w małej szklance.
J. L.: Fotografujesz modę, gwiazdy (np. kalendarz „Kobiety Kina 2012”), prowadzisz międzynarodowe kampanie znanych firm (Inglot), dokumentujesz wydarzenia społeczne jak ostatnio przy Festiwalu Skrzyżowania Kultur – o tym porozmawiamy za chwilę. A ja chciałam tylko przypomnieć, iż przecież twoją fotograficzną drogę zainspirowała współpraca z fotoreporterem Time magazine, Anthonym Suau. Jak doszło do waszego spotkania? Co cię to doświadczenie nauczyło, w jakim stopniu naznaczyło twoją dalszą twórczość? 
J. G.: Przez przypadek, w który i tak nie wierzę, zostałem jego asystentem od tzw. wszystkiego przy realizacji projektu o Europie wschodniej po upadku muru Berlińskiego pt. „Beyond the fall”. Suau był kontraktowym fotografem „Time” magazine. Dziennie robiliśmy min. 1000 km i przejeżdżaliśmy samochodem Polskę drogami, których czasem nie było na mapie. Suau to typowy fotoreporter starej szkoły, niczym postać z filmu. Przy sobie zawsze nosił 2 aparaty Leica, 4 obiektywy, wszystkie bliskie, używał jednego filmu, czarno-białej 400 TriX Kodaka. Musiał być przy sytuacji, blisko niej, w niej. Jeździł na wojny, zdobywał nagrody m.in. Pulitzer Price, World Press Photo. To spotkanie, oprócz technicznych wątków, pokazało mi, że nawet reporterskie zdjęcie można komponować, w pewnym sensie reżyserować, że nasza praca, energia zawsze wraca do nas w jakimś momencie, w jakiejś formie, ostateczne zdjęcie oddaje przetworzoną energię, wynagradza nas. 



J. L.: Kontynuując temat wpływów, twoje “ja” ukształtowała również Brazylia. To ona natchnęła cię do realizacji projektu “Senna rzeczywistość”. Opowiedz nam coś o Brazylii i o projekcie..
J. G.: To projekt niczym film w zdjęciach, album z częścią multimedialną. To opowieść, w której sen łączy się z jawą, z udziałem znanych postaci życia kulturalnego w Polsce.  Brazylia jest modelem zróżnicowania świata.  Jest w niej taka paleta barw, ludzi, zachowań, pejzaży, architektury. W niej chciałbym realizować część projektu „Sennej”.

 J. L.: Ja osobiście uwielbiam twoje portrety (www.gnatowski.pl) , również te uwieczniające artystów Festiwalu Warszawskiego Skrzyżowanie Kultur. Powtórzycie waszą współpracę za rok?
J. G.: Przez 5 lat realizowałem zdjęcia artystów. Były 2 wystawy. W końcu zrealizowałem film z festiwalu, w którym nawiązałem do tych zdjęć. Mam nadzieję, że za rok zrealizuję również film festiwalowy.

J. L.: Twoja firma Masaporta www.masaporta.pl zajmuje się głównie reklamą. Plakaty zdobiące miasto Warszawa to wasze dzieło. Czyją promocją zajmujecie się w tym momencie? 
J. G.: Realizujemy kampanie outdoor i filmy reklamowe. W ostatnim tygodniu realizowaliśmy materiały reklamujące Galę Sylwestrową z udziałem Aleksandry Kurzak, która ma rewelacyjny głos i śpiewa głównie za granicą na największych scenach operowych świata.

J. L.: Tyle lat minęło odkąd spotkaliśmy się ostatni raz w Rzymie…, Jakie wrażenie wywarło na tobie Wieczne Miasto? Kiedy powrócisz do Włoch? Czekamy na ciebie….

J. G.: Mam niedosyt Rzymu... Jest rozległy, rozbity przestrzennie. Włochy są magiczne, mam nadzieję powrócić do nich jak najprędzej, w końcu w scenariuszu „Sennej” Rzym również jest miejscem istotnym.






mercoledì 19 dicembre 2012

DANILO GATTAI, potomek kochanki krόla Stanisława Augusta

 Nasz Swiat, Listopad 2012
Życiem rządzi przypadek. Rodzimy się przez przypadek, piszemy przez przypadek, przez przypadek się zakochujemy, tworzymy rodziny. Całe nasze życie podporządkowane jest „niepojętemu przypadkowi", jakby to ujęła nasza ironicznie wysublimowana noblistka Szymborska, bądź co bądź, ekspertka od zdziwienia przypadkiem, a więc... ludzkim bytem.


Pracując w zeszłym roku nad polskim przekładem dramatu dwóch młodych rzymskich autorów, Marca Di Bartolomei i Emiliana Crialesi, „Po stronie wilka"(„Dalla Parte del lupo"), nie mogłam przecież przewidzieć, iż kilka miesięcy później, podczas rzymskiej premiery sztuki w Teatro Nuovo Colosseo (początki października 2011) podam rękę i pogratuluję wspaniałej postmodernistycznej reżyserii tak trudnej sztuki samemu Danilo Gattai, potomkowi jednej z włoskich kochanek-aktorek polskiego krόla Stanisława Augusta Poniatowskiego! 
Danilo, jak milo cię znów widzieć! Minął równy rok od rzymskiej premiery „Dalla parte del lupo". Co od tego czasu w twoim życiu się zmieniło? Nad czym teraz pracujesz?
Moim największym projektem na teraz jestem ja sam w nowej odsłonie, już nie reżyser, ale artysta figuratywny, który rysuje, maluje i wyraża niewyrażalne za pomocą formy i koloru.
Wracając do tekstu Marca Di Bartolomei i Emilano Crialesi i do twojej reżyserii z poprzedniego roku, chciałam ci tylko powiedzieć, iż byłeś FENOMENALNY. Tłumacząc niniejszą sztukę (o władzy, seksie, przemocy i finansowych machlojkach) zdawałam sobie dobrze sprawę z trudności, jakie może ona sprawić przy wystawieniu jej na deskach teatru. Ty sobie z nią wspaniale poradziłeś! Rozwiązałeś w pewnym stopniu złożony rebus przestrzeni i 'ciemnych' monologów, nie wspominając mocnych scen przemocy. Rozwiązałeś go za pomocą... sześcianów... 
Sześciany są formą zapożyczoną z mojego dzieciństwa. Gdy byłem mały, pewien olbrzymich kształtów stolarz, przypominający dobrego orka, przynosił mi w prezencie pozostałości jego pracy: właśnie kwadratowe sześcienne kostki z pachnącego świeżego drewna. To z nich układałem mój świat. Natomiast w tym przedstawieniu te same 'kostki' były symbolem życia, które burzy i buduje, przygotowuje i unicestwia, generuje i niszczy. Oto dlaczego te sześciany były przenoszone przez aktorów z miejsca na miejsce lub układane jeden na drugim, tworząc mury, ławki, następnie burzone przemieniały się w zwykłą dekorację przestrzeni.
Jak opisałbyś twoją obsadę i współpracę z Vannim Corbellinim i Giovannim Scifonim, wielkimi aktorami, tu w rolach głównych? Vanni: elegancki i przystojny, Giovanni: sceniczne zwierzę. I pozostali, Giorgia Fanari: świeża i młoda, Elisa Panfili: krwista i głęboka, Carla di Pardo: świadoma i delikatna, Danilo Zuliani: z pasją, intensywny, Davide Cortese: pełen sprintu i miłości.
Właśnie, mówiąc o aktorach i sztuce interpretacji… Jesteś potomkiem Cateriny Gattai, wybitnej aktorki i piosenkarki, kochanki króla polskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego i żony Carla Tomatisa (komik wenecki), przybyłej z Włoch do stolicy Polski w XVIII wieku. To wszystko prawda? Potwierdzasz? Tak, moja praciotka czuwa zawsze nade mną.
Opowiedz nam lepiej jej historię. Najbardziej fascynującym i romantycznym aspektem jej życia było to, iż będąc gwiazdą florenckiego teatru La Pergola wybrała miłosną pasję do Poniatowskiego, który to zabrał ją ze sobą do Polski. Miłość do teatru i do mężczyzny stała się siłą napędową jej egzystencji. Bycie aktorką w XVIII wieku nie było łatwe dla kobiety. Piękna i lekkomyślna była ta moja cioteczka, choć ja mogę ją bardzo dobrze zrozumieć.
Jak dowiedziałeś się o tej historii? Odkryłeś ją sam, czy może obraz Katarzyny Gattai-Tomatis, jak ten wykonany przez Bacciarelliego [wystawa „Bacciarelli i inni. Królewska kolekcja obrazów Stanisława Augusta" do 28 kwietnia 2013 dostępna w Muzeum Łazienek Królewskich] zachował się w zbiorowej pamięci rodzinnej? Tak, mój ojciec opowiadał mi kiedyś o tej historii. Kilka lat temu spotkałem pewnego uczonego, Alberto Macchi, z ktόrym nawet zrealizowałem jeden spektakl. Jako współpracownik muzeów włoskich i ekspert od starych dokumentów teatralnych, Macchi w swoim eseju o malarce Irene Parenti cytował właśnie historię współczesnej jej Cateriny Gattai. Poznanie mnie wywarło na nim duże wrażenie, to on wyjawił mi pewne szczegóły z życia mojej dalekiej krewnej, które wcześniej ignorowałem.
Byłeś już w Warszawie?Po tym wywiadzie czekam na zaproszenia z międzynarodowych instytucji! (Żartuję!)
Wiesz, gdzie znajdujemy się w tym momencie?Na ulicy Condotti. Uwielbiam ją szczególnie o poranku, gdyż jest wtedy przeludniona i mam wrażenie, jakby całe miasto należało do mnie. A Antico Caffé Greco jest jej perełką.
To również miejsce, gdzie po raz kolejny kultura polska spotyka się z włoską. Pomyśl, to miejsce, tak jak nasza historia Cateriny i Poniatowskiego rodzi się w XVIII wieku! Jest to najbardziej znana kawiarnia literacka w Rzymie uczęszczana przez wielu artystów międzynarodowych od trzech wieków. Gościł tu wielki polski poeta Mickiewicz (i wielu innych), D'Annunzio, Leopardi, filozof Shopenhauer, muzyk Wagner, czy w końcu malarz Guttuso, który nawet kawiarnię sportretował w jednym ze swych słynniejszych dzieł. Spośród wymienionych artystów kogo zaprosiłbyś na kawę?Leopardi nauczył mnie kochać życie. W dialogu Mody ze Śmiercią mówi, iż ta pierwsza jest siostrą tej drugiej... Pisze też o cierpieniu, pozwala nam przywiązywać się do rzeczy pięknych, krótkich i intensywnych. Guttuso, którego wystawę widziałem w ostatnich dniach w Vittoriano, jest pełen energii. Zatem, poszedłbym na kawę o poranku z tym pierwszym, a po obiedzie z tym drugim.
Pytałam się już ciebie o przeszłość i teraźniejszość, a nie zapytałam jeszcze o przyszłość. Jakie są twoje programy na 2013 rok? Moja droga, przyszłość jest teraz! Moim programem jest ciągła zmiana programów, gdyż tylko w ruchu wyraża się życie i wszelkie poszukiwanie.

“Cose Distanti” di Alessio Longoni. Sinfonia dei suoni, sinfonia dei piaceri

Gazzetta Italia, Luglio '12


CCantautore solista di Cagliari quest’anno debutta con il suo nuovo cd molto solare “Cose distanti”. Con le sonorità pop, rock, new wave, elettronica contrastati con la sua voce baritonale e i testi poetici che parlano soprattutto d’amore, l’album incoraggia a ballare ma anche a riflettere. I testi a volte nascondono dei pensieri filosofici: “tutto non ritorna, tutto si trasforma”, massima di Eraclito o “per tutto non c’è un senso” come direbbe Tiziano Terzani… Alessio analizza la nostra realtà e un po’ la nostra morale, piccole metà di tutti noi che come lui “scivogliamo” per la vita. Canta dei nostri sogni, desideri, delussioni, limiti. È un disco molto umano, oltre che meravigliosamente orecchiabile. I suoni variano come il nostro umore, dal pop greco al ritmo classico. Simfonia dei suoni, simfonia dei piacieri.  È un album perfetto per l’estate! Ve lo raccomando e continuo a  cantare: “Vorrei vorrei ritrovare me in queste fragili distanze senza più lealtà, vorrei vorrei ritrovare te in questo stupido istante privo di realtà”…

SHOE’S KILLIN’ WORM Nowy album

Gazzetta Italia Maggio'12


Nowy rodzaj muzyki ‘rozproszonej w kosmosie’
Zespół Shoe’s killin’ worm powstaje w 2004 roku z inicjatywy Luki Rossettiego (vocal i gitara) oraz Marca Marouttiego (gitara). Potem dołączają do nich Gianluca Grazioli (synth, gitara, sekwencje), Michael Mitoli (bas) i Natale Riccia (perkusja). Od początku grupa swoją produkcję muzyczną opiera na improwizacji, co najlepiej słychać w kawałku z nowego albumu bez tytułu ‘Kompleks niższości’. Chłopaki mają przerażający talent, ich muzyka porywa od pierwszego wysłuchania, ‘lata po rozległych niebach’. To nowy kosmiczny rock, z innej planety, z innej sfery, a nawet powiedziałabym, iż jest to nowy rodzaj muzyki kwantowo- onirycznej! Nie umniejszając oryginalności twórczości,  w ich muzyce można dostrzec liczne wpływy jak np. post-rock Sigur Ros, Mum i Mogway, elektropop Air, elektronika Bjork, trip-hop Portishead, Massive Attack oraz Indie-rock Motorpsycho i Radiohead, a nawet Marlene Kuntz, Negramaro, Coldplay. Dźwięki, czasem psychodeliczne wraz z pięknymi i rozmarzonymi tekstami prowadzą słuchacza ku nowym światom. Nie bez racji grupa wygrała “Nagrodę Gazzetty Mezzogiorno” (2005) w kategorii Najlepszy zespół Apulii i Bazylikaty. Według mnie, Shoe’s, gdyby tylko mieli więcej odwagi, by śpiewać po angielsku, z łatwością podbiliby cały świat!


JOANNA LONGAWA INTERVISTA "ALAN CAPPELLI"

Mondospettacolo 2012


Giovane, bello, spiritoso, con uno sguardo intrigante. Alan Cappelli nasce ad Anversa nel 1987 da madre belga. Cresce a Riccione e, giovanissimo, scopre di avere una grande passione per il teatro e la musica. Studia in Canada per poi tornare in Italia per il diploma. Appena maggiorenne Alan sceglie di trasferirsi a Roma dove si iscrive alla Sapienza. Intanto, nel 2011, conclude gli studi presso il Centro Sperimentale di Cinematografia della capitale. Oltre che come attore, Alan Cappelli Goetz ha lavorato anche come modello. La sua carriera è in ascesa e il futuro del giovane italo-belga è il cinema. Il suo viso è già conosciuto in Italia grazie alla pubblicità della compagnia telefonica TIM, al telefilm ‘Tutti pazzi per l’amore’’ ma soprattutto, grazie al film americano della serie ‘’Twilight’’, ‘’New Moon’’, dove fa la controfigura di Robert Pattison, il vampiro più amato del mondo.



Alan, per un giornalista la prima domanda è sempre difficile, credo che allo stesso modo si senta un attore esibendosi per la prima volta davanti ad un grande pubblico. Ci puoi raccontare della tua prima esperienza?
“Avevo 5 anni e facevo il bimbo immagine per la regione Emilia Romagna. Non ricordo molto ma solo che pativo un gran freddo sulla spiaggia in costume a marzo! Ma i miei genitori sembravano molto contenti e volevo farli felici”.
Sei diventato famoso grazie alla Tv, ma si deve sottolineare che non sei il tipico giovane belloccio che ci è arrivato per caso. Ti sei laureato presso Il Centro Sperimentale di Cinematografia (CSC) a Roma e per tanti anni facevi teatro. Sei un attore preparato. Come ricordi questi anni sul palcoscenico? Quale pezzo ti ha dato, dal punto di vista lavorativo, la più grande soddisfazione?
“Il palcoscenico è sempre magico. Al liceo, durante le ore di teatro, fremevo in vista della “prima” di fine anno. Al Centro Sperimentale abbiamo messo in scena uno spettacolo trasversale con testi di Pinter e Mamet. Quello è sicuramente lo spettacolo che ricordo con maggiore piacere. Il mio personaggio finiva la scena con una litigata plateale e usciva sbattendo una porta. Ci ho pure perso un’unghia e  mentre stavo girando “baciati dall’amore” (Canale 5), non sai quanti escamotage son stati necessari per nascondere il tutore sul dito medio (si, proprio quello!).”
Hai lavorato con tanti registi italiani. Chi preferisci?
“Sono tutti degni di stima, il regista è un giocoliere con centinaia di palle in mano. E’ sempre difficilissimo gestirle tutte come si deve, specialmente con i tempi frenetici dei prodotti italiani. Dai più giovani come Ivan Silvetrini ho imparato l’umiltà e l’entusiasmo, dai più esperti come Muccino, la sicurezza e la precisione. Ora devo solo cercare di far combaciare tutti questi insegnamenti. Aiuto!”
Roman Polanski. Andrzej Wajda. Krzysztof Kieslowski. Agnieszka Holland. Tra questi quattro registi polacchi di fama internazionale chi sceglieresti?
“Probabilmente Polanski. Perchè alla fine sono un cinefilo filoamericano. E i suoi film hanno un respiro decisamente internazionale. Ma al secondo posto metterei Kieslowsky. Nonostante i suoi ritmi siano lontani dalla cinematografia USA è capace di tenermi incollato allo schermo come pochi!”
La tua avventura con in Tv è iniziata con due lavori, uno nel programma “Amici” dedicato a scoprire nuovi talenti e poi nella pubblicità della Tim. Cosa ricordi dell’esperienza in “Amici”? Come si lavora con la famosa presentatrice italiana, Anna Maria De Filippi?
“Lo show mi ha messo in contatto con professionisti che mi hanno insegnato molto. Ho scoperto l’esistenza del CSC e a loro devo veramente tanto. La gentilezza del passare la conoscenza agli altri, come dice il Dalai Lama è una via per l’immortalità. Bhè, loro l’hanno fatto, e io non posso fare altro che ripetere il loro generoso gesto a mia volta, con chiunque mi chieda informazioni su questo mestiere così poco chiaro agli occhi del pubblico… Invece Maria De Filippi si commenta da sola. È la donna della tv italiana. Non si può non ammirarla.”
Passiamo alla pubblicità e alla musica, la stampa italiana ti ha chiamato ‘’il biondino dello spot della Tim’’ dove interpretavi il batterista di un gruppo musicale composto da giovani ragazzi [Marco Velluti, Luca Palmieri, Fiammetta Cicogna]. Avete rifatto la famosa canzone di Bocelli conosciuta in tutto il mondo ‘’Con te partirò’’. Suoni anche nella vita privata? Qual è il tuo artista preferito?
“Sì, ho una grande passione per la musica. Suono il piano, la batteria e sto studiando chitarra. Il prossimo strumento sarà il sax. Non ho un artista preferito, credo che la molteplicità musicale non si possa racchiudere in un singolo nome, anche perchè a me piacciono veramente tantissimi generi. Spazio da Jamie Cullum a Eminem, da Keith Jarett a Alex Britti, da Mina agli XX… Lo so, è tutto un casino. Ma sono fatto così. La curiosità è tanta e le scoperte mai abbastanza!”


Hai partecipato a tante produzioni italiane. In ‘’Tutti pazzi per Amore 3’’, che sarebbe la terza parte di una fiction amata in Italia vesti i panni di Jean Claude, giovane ed eclettico artista parigino che arriva a Roma, per Natale, invitato da una certa Viola [Claudia Alfonso]. E’ stato difficile inserirsi nel cast? Cosa pensi del tuo ruolo?
“Di Jean Claude ho la passione per l’arte e lo sguardo internazionale (sono nato ad Anversa..) ma sicuramente non ho l’aria snob-alla-francese! Il cast era molto affiatato, essendo la terza stagione. Mi hanno accolto con calore e dopo un primo imbarazzo, dovuto anche all’inizio delle riprese che mi vedevano subito nudo in una teca di vetro con Claudia Alfonso, mi sono ambientato bene. L’importante è l’ironia. Se c’è quella si supera tutto.”
A proposito del nudo. Che ne pensi? E’ inevitabile nel cinema? Come hai affrontato la tua scena di nudo?
“Ero molto preoccupato ed invece devo dire che alla fine mi sono liberato molto dalle inibizioni. Quando si dice che recitare è terapeutico. Credo che i nudi siano apprezzabili fin quando sono contestualizzati e non gratuiti. Spesso quelli femminili in certi tipi di film li trovo gratutiti e volgari. Non aggiungono nulla alla storia e sono lì solo per far felice quella fetta di pubblico che andrebbe educata ad altro.”
Perchè sei stato scelto come contrifigura di Robert Pattinson? Si girava a Montepulciano, luogo scelto per le scene italiane del film “New Moon”. I giornali hanno scritto che erano necessari da parte tua alcuni “interventi estetici”, tipo tintura dei capelli (usando una speciale lacca) e depilazione sul petto. È tutto vero?
“Bugie. Non mi hanno toccato. Ho le stesse misure di Edward, tutto qui. È stato tutto un caso, volevo lavorare come assistente di produzione e invece mi hanno fatto fare il body double. È stata una esperienza incredibile. Moltepulciano era assediata dalle fan e si respirava un’aria elettrica attorno al set! Alla fine i miei piedi sono l’unica parte che è stata inquadrata ed è arrivata sugli schermi di tutto il mondo…  ma nessuno lo sa, il che è ancora più divertente!”
Hai conosciuto di persona il famoso vampiro e la sua amante? Ci puoi raccontare qualche aneddoto dal set?
“Certo, dormivamo tutti nello stesso hotel e la mattina facevamo colazione assieme… Posso dirvi che Robert mangia cereali e che non è un tipo di molte parole. Comunque è stato gentile e si è divertito a scoprire che ero la sua versione “made in Italy”.

Le fan, dato che non riuscirono a farsi fare autografi da lui, venivano a chiederli a me. Ma quando leggevano ‘Alan Cappelli’ alcune borbottavano, aspettandosi che firmassi ‘Robert Pattinson’! Haha.. Insomma body double di Edward sul set, sì, ma addirittura scambio di personalità con Robert mi sembra troppo!”
Hai mai recitato in una lingua straniera?
“Sì in inglese. A volte è addirittura più facile. E poi un po’ con il francese per Jean Claude di “Tutti pazzi per Amore 3’’, ma erano poche frasi.
Una curiosità, sei mai stato in Polonia?
“Non ancora, me vedrò di recuperare presto. Sono un grande appassionato del Nord Europa, sono stato a Copenhagen per il Capodanno e ci ho lasciato il cuore... in tutti i sensi!”
Hai già altri progetti cinematografici o televisivi per il prossimo futuro?
“Uscirà a settembre nei cinema di tutta italia “Come non detto” di Ivan Silvestrini. Sono il cattivo... il primo ruolo da cattivo che interpreto nella mia vita. Ora sto girando “Come un delfino” la fiction in 4 puntate per Canale 5 con Raoul Bova.  E sono tutto il tempo in acqua ad allenarmi per il nuoto, tema della fiction. Per fortuna nella mia infanzia a Rimini ho preso il brevetto di salvataggio, almeno non vado a fondo!”

Krótki wywiad z LAURĄ GIGANTE


Piękna i młoda włoska aktorka z wdziękiem nastolatki. Znana głównie z horrorów takich jak ‘Duchy’, ‘Krzyk’ i ‘Ubaldo Terzani Horror Show’, ale również dzięki filmowi Stefana Salvatiego z 2008 roku zatytułowanego ‘Albakiara’, będącego kontrowersyjną opowieścią o życiu bez reguł współczesnej młodzieży, tzw. Generacji K. Mając za sobą liczne małe rólki w różnych włoskich serialach kryminalnych (‘13 Apostoł’, ‘Inspektor Coliandro’), obecnie Laura Gigante jest twarzą ostatniego Kalendarza Lavazza, a już za niedługo będziemy mogli ją oglądać, niestety tylko we Włoszech, w teatrze, w spektaklu ’Otrzesz się o moje przeznaczenie jak motyl’ w reż. Raffaele Curi (Fundacja Alda Fendi) oraz w filmie ’Ziemia i wiatr’, debiut reżyserski Sebastiana Maulucciego.


Kto to jest ‘Albakiara’? To ta sama dziewczyna z piosenki Vasca Rossiego?    
Albakiara z filmu jest całkowitym przeciwieństwem Albychiary z piosenki Vasca Rossiego.
Utożsamiasz się ze swoją bohaterką? Zmieniła cię w jakiś sposób?
Kiedy byłam młodsza, czyli kiedy kreciłam ten film, tak, byłysmy podobne pod pewnymi względami. Dziś powiedziałabym, iż identyfikuję się bardziej z dziewczyną z piosenki.
Co sądzisz o narkotykach? 
Według ciebie ich posiadanie powinno być zalegalizowane? Jestem za legalizacją lekkich narkotyków. Według mnie niesłusznie nazywa sie je narkotykami. Leki uzależniają o wiele bardziej niż marihuana, a są sprzedawane w celach leczniczych.
Myślisz, że ten film mógłby być pewnego rodzaju ostrzeżeniem dla młodych, mógłby ocalić czyjeś życie?
Nie sądze, by film Albakiara mógł pomóc komukolwiek, chociaż z założenia film miał właśnie ten cel.
W tej produkcji pracowałaś z synem mitycznego, wyżej wspomnianego, piosenkarzaVasco, Davidem Rossim. Jak wspominasz waszą współpracę?
David jest bardzo wrażliwym mężczyzną… Dobrze się z nim dogadywałam, zresztą tak jak i z innymi aktorami.
Kiedy zrozumiałaś, że chciałabyś zostać profesjonalną aktorką?
Zrozumiałam to niecały rok temu!

Jak opisałabyś twój udział w serialu kryminalnym ‘’Inspektor Coliandro 3”?
Praca z Manetti Bros była nie tylko przyjemna, ale i przyczyniła się do mojego artystycznego rozwoju, chociaż, muszę przyznać, moja rola [podejrzana Kikky] była bardzo frywolna i prosta do zagrania.
Wyobrażałaś sobie kiedyś, że będziesz pozować nago dla Maxima, jednego z najsławniejszych miesieczników dla mężczyzn w Europie?
Całkowicie o nim zapomnialam! Tak, zrobiłabym to ponownie. Nagość nie jest zawsze wulgarna, wszystko zależy od pozującego przed obiektywem.
Z tematyki społecznej z roku 2008 przerzucasz się na filmy horror w roku 2011, twoje kolejne wielkie osiągniecia na wielkim ekranie. Opowiedz nam coś o Ubaldo Terzani Horror Show  (reżyseria Gabriele Albanesi). Jak odnalazłaś się w tym gatunku?
Kręcenie horrorów jest fantastyczną sprawą. Można sie z nich nauczyć wielu rzeczy. Dzięki mistrzowi Sergiowi Stivalettiemu teraz wiem, czym są prawdziwe efekty specjalne i jak je się robi. Rozbawiona śledziłam kazdą fazę pracy Sergia, od przygotowywania siniaków do tworzenia sztucznej krwi! I mimo, iż teraz wiem, jak to wygląda za kulisami, osobiście nadal boję się horrorów, nigdy ich nie oglądam.
Gdzie możemy zobaczyć cię w 2012 roku?
Własnie skończyłam kręcic film Ziemia i wiatr w reż. Sebastiana Maulucciego (jego debiut), natomiast w kwietniu wystąpie w teatrze w nowym przedstawieniu Raffaela Curi z inicjatywy Fundacji Alda Fendi. Poza tym na horyzoncie jest jeszcze jeden spektakl teatralny…ale jeszcze nie wiem, kiedy wyjdzie!

Max Simotti alias Max Follie


Nell'ambito di fashion & glamour è uno dei fotografi più richiesti di Roma e più apprezzati in tutta l'Italia. Gentile, naturale, spiritoso, affascinante e anche un gran lavoratore. Così possiamo descrivere Max Simotti. Ci conosciamo già da due anni ma solo ora ha trovato il tempo per un'intervista.

Quando è nata la tua passione per le foto?
Sin dall'adolescenza sono stato attratto dalla fotografia. Ero affascinato dalle immagini in bianco e nero che uscivano su molte riviste patinate dell'epoca. Ancor oggi conservo una vasta collezione di PHOTO, un giornale di fotografia conosciuto in tutto il mondo.
Ti ricordi la tua prima macchina fotografica?
La mia prima macchina fotografica è stata una Zeiss degli anni Cinquanta che ancora possiedo e che tengo ben conservata in una teca di vetro, un piccolo gioiellino direi.
Andy Warhol senza la sua macchina fotografica non poteva vivere dicendo che la portava con sé ovunque andasse. Cosa per te vuol dire fotografare? È un lavoro o la tua filosofia della vita?
Beh, anche in viaggio non lascio mai la mia macchina fotografica. Anche perché la considero un estensione della mia fantasia oltre che del mio braccio. Fotografare per me è una filosofia di vita che si tramuta in lavoro, un lavoro piacevole direi.
Le tue prime esperienze si son svolte nell'ambito cinematografico. Hai lavorato con dei grandi come Ridley Scott o Dario Argento. Come potresti descriverli?
Due personaggi molto carismatici ma totalmente diversi nei comportamenti. Ridley - riflessivo, molto meticoloso, un genio delle inquadrature e un precursore dei film moderni di fantascienza. Dario invece è un visionario, un animale notturno; ti basti sapere che lui gira sempre di notte… Non ama il giorno e si trasforma come un vampiro per tirar fuori tutta la sua creatività nera al calar delle tenebre.
Tornando a Ridley Scott, un giorno disse: "la pubblicità mi ha portato dove sono, è stata la vera scuola per la tecnica filmica". Invece, guardando il tuo percorso, tu hai fatto il contrario, prima hai cominciato dal cinema e poi sei passato alla pubblicità, quella col la "p" maiuscola, basta menzionare la campagna per Laura Biagiotti del 2009-2010, per Dolce Gabbana (2010) o per Coca Cola con la partecipazione delle star come Britney Spears, Beyoncé, Pink, Enrique Iglesias e Queen. Come personaggi di questa fama?
Iil percorso inverso è stato solo per una questione di opportunità. A me sono arrivate al contrario ed ho raccolto la sfida cercando di fare del mio meglio. Lavorare con personaggi famosi non è stato complicato, anche perché, quando c'è gente di questo calibro, la macchina organizzativa è mostruosamente efficiente.
Ti è anche capitato di realizzare qualche videoclip di Renato Zero, Eros Ramazzotti, Tiziano Ferro. I due ultimi sono famosissimi in Polonia. Chi di loro tre ti piace di più come artista?
Sono tutti dei grandissimi artisti italiani. I titoli delle canzoni sinceramente non me li ricordo, ma posso comunque descriverti i brani. Eros Ramazzotti cantava in duetto con Anastasia. Nel video di Renato Zero cantavano personaggi famosi e lui si vedeva solo alla fine del videoclip. Quello di Tiziano Ferro invece parlava di amicizia. Dovrei fare una ricerca se non altro, perché non seguo questi artisti, fondamentalmente sono un esterofilo.
Qual è la musica che ascolti mentre scatti?
Come dicevo sopra, ascolto musica straniera, principalmente elettronica. Amo dare una carica emotiva alle modelle accompagnando gli scatti con delle basi ritmiche che riprendono un pò il mio carattere molto dinamico… ed in più mi diverte!
Secondo te, a che livello è la fotografia fashion in Italia? C'è tanta concorrenza o nell'ambito dell'alta moda lavorano solo pochi eletti?
L'Italia essendo uno dei fulcri mondiali della moda ha moltissimi talenti fotografici e la concorrenza è spietata, ma purtroppo siamo in Italia. Spesso sale in alto chi ha più conoscenze e chi merita rimane nell'ombra. Questa purtroppo è la realtà fotografica italiana. Non è semplice emergere pur avendo talento da vendere e si tende a utilizzare fotografi già famosi per campagne importanti. Raramente si prendono talenti nuovi e quando succede vengono sottopagati o addirittura non pagati affatto con la promessa della visibilità. Scusate la mia vena polemica ma è un argomento che mi tocca molto.
Il tuo talento, perché vorrei sottolineare che sei un'artista eccezionale, è stato anche notato da 'Art and fashion', un giornale di Miami. Raccontaci la storia.
La storia è breve. Sono stato semplicemente notato pubblicando le mie foto su vari portali e sono stato contattato direttamente dalla redazione del giornale. In America funziona diversamente che in Italia. Le opportunità sicuramente sono maggiori e il modo di pensare è profondamente diverso. Poi, chissà, magari la mia prossima tappa sarà Miami. Il destino riserva sempre delle sorprese, no?

Sei mai stato in Polonia?
Purtroppo no, non sono mai stato ma spero che prima o poi il mio lavoro mi porti a visitarla. Mi farebbe davvero molto piacere.
Conosci o hai mai lavorato con una top model polacca, tipo Anja Rubik (famosa ultimamente come testimonial di H&M), Kasia Struss & Jac (Gucci Spring 2010) o Anna Jagodziska (il volto più conosciuto di Vogue)?
Si, le conosco tutte e tre ma non ho mai avuto il piacere di lavorare con loro…chissà, magari in futuro potrà succedere.
Qual è la tua modella/o preferita/o?
La mia modella preferita non è una top model ma sicuramente una che poteva diventarlo ma che ha scelto una strada diversa, è una questione di feeling. Bellissima, bravissima e con una carica espressiva da top model. Il suo nome è Noemi Guadiero (napoletana).
Hai un'ideale di bellezza?
Oggi il mercato offre tante bellezze dell'est che vanno per la maggiore per la carnagione e perché i loro tratti somatici si sposano bene con la moda ma io sono tradizionalista, quindi preferisco ancora la bellezza mediterranea.
Conosci di persona Oliviero Toscani, in questo momento, il fotografo italiano più famoso nel mondo?
Non conosco personalmente Oliviero, anche se ci siamo incrociati più di una volta. Adoro i suoi scatti ed il suo stile.
Toscani ogni cosa che fa, sbalordisce. Anche questa frase detta da lui: "Attraverso la dittatura dell'immagine la razza ariana è diventata finalmente quello che non era riuscita a essere a cinquant'anni fa: Claudia Schiffer è riuscita dove Hitler ha fallito." Che ne pensi?
Penso che è stato solo un'insieme di circostanze che hanno portato Claudia Schiffer ai vertici della moda ma non scordiamoci che c'è anche l'opposto della medaglia, vedi Naomi Campbell.
A proposito dell'immagine, l'Italia nel mondo è spesso considerata come Paese dell'immagine. Sei d'accordo con questo?
Sì, sono d'accordo… anche troppo. Oggi in Italia è tutto un apparire in tutti i campi, da quello della moda a quello del quotidiano. È un pò triste pensarlo ma è la pura realtà. Una società fatta di cose effimere, purtroppo.
Il tuo colore preferito?
L'azzurro è un colore che mi fa pensare alla libertà, ai grandi spazi, all'infinito… Si, decisamente l'azzurro!!!
Mettiamo che l'anima di ognuno abbia un colore. La tua quale colore avrebbe?
Essendo un artista, quindi estremamente sensibile, il colore della mia anima varia a seconda degli stati d'animo. Quindi, direi che un arcobaleno calza perfettamente con il mio modo di essere.
Com'è Max Simotti fuori dal lavoro? O lavoro e la vita privata sono la stessa cosa per te? O forse dovrei chiedere, Max Simotti e Max Follie (il tuo sopranome artistico) è la stessa persona?
Fuori dal lavoro sono una persona semplice. Amo le cose genuine, adoro vivere la mia casa, i miei interessi, i miei amici. Direi che sono una persona abbastanza normale. Quando lavoro invece divento una persona super dinamica, molto istintiva, lavoro creando sul momento. Spesso improvviso, forse è questo che mi rende sia Max Simotti che Max Follie, come il dottor Jekyll e Mr Hyde… Sì, decisamente Max Simotti e Max Follie sono la stessa persona.
Il progetto sul quale stai lavorando ora?
Ho vari progetti in corso di realizzazione alcuni fotografici ed uno cinematografico che dovrebbe iniziare i primi di gennaio ma preferisco non parlarne per scaramanzia. Vogliate perdonare questo mio vezzo.
Ogni giorno ricevi migliaia di complimenti dei tuoi fan (basta vedere la tua bacheca su Facebook). Le tue foto sono senza dubbio delle meraviglie della fotografia artistica, fashion & glamour. Qual è la tua ricetta per il successo e quale consiglio potresti dare ai giovani che vorrebbero fare il tuo mestiere?
La mia ricetta è semplice. Lasciare andare la fantasia, realizzare ciò che un fotografo si sente dentro e non standardizzarsi con immagini che sono spesso la copia di altre foto. Il mio consiglio è osare, osare, osare. Per avere un proprio stile fotografico questa è la scelta, secondo me, vincente.