mercoledì 19 dicembre 2012

DANILO GATTAI, potomek kochanki krόla Stanisława Augusta

 Nasz Swiat, Listopad 2012
Życiem rządzi przypadek. Rodzimy się przez przypadek, piszemy przez przypadek, przez przypadek się zakochujemy, tworzymy rodziny. Całe nasze życie podporządkowane jest „niepojętemu przypadkowi", jakby to ujęła nasza ironicznie wysublimowana noblistka Szymborska, bądź co bądź, ekspertka od zdziwienia przypadkiem, a więc... ludzkim bytem.


Pracując w zeszłym roku nad polskim przekładem dramatu dwóch młodych rzymskich autorów, Marca Di Bartolomei i Emiliana Crialesi, „Po stronie wilka"(„Dalla Parte del lupo"), nie mogłam przecież przewidzieć, iż kilka miesięcy później, podczas rzymskiej premiery sztuki w Teatro Nuovo Colosseo (początki października 2011) podam rękę i pogratuluję wspaniałej postmodernistycznej reżyserii tak trudnej sztuki samemu Danilo Gattai, potomkowi jednej z włoskich kochanek-aktorek polskiego krόla Stanisława Augusta Poniatowskiego! 
Danilo, jak milo cię znów widzieć! Minął równy rok od rzymskiej premiery „Dalla parte del lupo". Co od tego czasu w twoim życiu się zmieniło? Nad czym teraz pracujesz?
Moim największym projektem na teraz jestem ja sam w nowej odsłonie, już nie reżyser, ale artysta figuratywny, który rysuje, maluje i wyraża niewyrażalne za pomocą formy i koloru.
Wracając do tekstu Marca Di Bartolomei i Emilano Crialesi i do twojej reżyserii z poprzedniego roku, chciałam ci tylko powiedzieć, iż byłeś FENOMENALNY. Tłumacząc niniejszą sztukę (o władzy, seksie, przemocy i finansowych machlojkach) zdawałam sobie dobrze sprawę z trudności, jakie może ona sprawić przy wystawieniu jej na deskach teatru. Ty sobie z nią wspaniale poradziłeś! Rozwiązałeś w pewnym stopniu złożony rebus przestrzeni i 'ciemnych' monologów, nie wspominając mocnych scen przemocy. Rozwiązałeś go za pomocą... sześcianów... 
Sześciany są formą zapożyczoną z mojego dzieciństwa. Gdy byłem mały, pewien olbrzymich kształtów stolarz, przypominający dobrego orka, przynosił mi w prezencie pozostałości jego pracy: właśnie kwadratowe sześcienne kostki z pachnącego świeżego drewna. To z nich układałem mój świat. Natomiast w tym przedstawieniu te same 'kostki' były symbolem życia, które burzy i buduje, przygotowuje i unicestwia, generuje i niszczy. Oto dlaczego te sześciany były przenoszone przez aktorów z miejsca na miejsce lub układane jeden na drugim, tworząc mury, ławki, następnie burzone przemieniały się w zwykłą dekorację przestrzeni.
Jak opisałbyś twoją obsadę i współpracę z Vannim Corbellinim i Giovannim Scifonim, wielkimi aktorami, tu w rolach głównych? Vanni: elegancki i przystojny, Giovanni: sceniczne zwierzę. I pozostali, Giorgia Fanari: świeża i młoda, Elisa Panfili: krwista i głęboka, Carla di Pardo: świadoma i delikatna, Danilo Zuliani: z pasją, intensywny, Davide Cortese: pełen sprintu i miłości.
Właśnie, mówiąc o aktorach i sztuce interpretacji… Jesteś potomkiem Cateriny Gattai, wybitnej aktorki i piosenkarki, kochanki króla polskiego Stanisława Augusta Poniatowskiego i żony Carla Tomatisa (komik wenecki), przybyłej z Włoch do stolicy Polski w XVIII wieku. To wszystko prawda? Potwierdzasz? Tak, moja praciotka czuwa zawsze nade mną.
Opowiedz nam lepiej jej historię. Najbardziej fascynującym i romantycznym aspektem jej życia było to, iż będąc gwiazdą florenckiego teatru La Pergola wybrała miłosną pasję do Poniatowskiego, który to zabrał ją ze sobą do Polski. Miłość do teatru i do mężczyzny stała się siłą napędową jej egzystencji. Bycie aktorką w XVIII wieku nie było łatwe dla kobiety. Piękna i lekkomyślna była ta moja cioteczka, choć ja mogę ją bardzo dobrze zrozumieć.
Jak dowiedziałeś się o tej historii? Odkryłeś ją sam, czy może obraz Katarzyny Gattai-Tomatis, jak ten wykonany przez Bacciarelliego [wystawa „Bacciarelli i inni. Królewska kolekcja obrazów Stanisława Augusta" do 28 kwietnia 2013 dostępna w Muzeum Łazienek Królewskich] zachował się w zbiorowej pamięci rodzinnej? Tak, mój ojciec opowiadał mi kiedyś o tej historii. Kilka lat temu spotkałem pewnego uczonego, Alberto Macchi, z ktόrym nawet zrealizowałem jeden spektakl. Jako współpracownik muzeów włoskich i ekspert od starych dokumentów teatralnych, Macchi w swoim eseju o malarce Irene Parenti cytował właśnie historię współczesnej jej Cateriny Gattai. Poznanie mnie wywarło na nim duże wrażenie, to on wyjawił mi pewne szczegóły z życia mojej dalekiej krewnej, które wcześniej ignorowałem.
Byłeś już w Warszawie?Po tym wywiadzie czekam na zaproszenia z międzynarodowych instytucji! (Żartuję!)
Wiesz, gdzie znajdujemy się w tym momencie?Na ulicy Condotti. Uwielbiam ją szczególnie o poranku, gdyż jest wtedy przeludniona i mam wrażenie, jakby całe miasto należało do mnie. A Antico Caffé Greco jest jej perełką.
To również miejsce, gdzie po raz kolejny kultura polska spotyka się z włoską. Pomyśl, to miejsce, tak jak nasza historia Cateriny i Poniatowskiego rodzi się w XVIII wieku! Jest to najbardziej znana kawiarnia literacka w Rzymie uczęszczana przez wielu artystów międzynarodowych od trzech wieków. Gościł tu wielki polski poeta Mickiewicz (i wielu innych), D'Annunzio, Leopardi, filozof Shopenhauer, muzyk Wagner, czy w końcu malarz Guttuso, który nawet kawiarnię sportretował w jednym ze swych słynniejszych dzieł. Spośród wymienionych artystów kogo zaprosiłbyś na kawę?Leopardi nauczył mnie kochać życie. W dialogu Mody ze Śmiercią mówi, iż ta pierwsza jest siostrą tej drugiej... Pisze też o cierpieniu, pozwala nam przywiązywać się do rzeczy pięknych, krótkich i intensywnych. Guttuso, którego wystawę widziałem w ostatnich dniach w Vittoriano, jest pełen energii. Zatem, poszedłbym na kawę o poranku z tym pierwszym, a po obiedzie z tym drugim.
Pytałam się już ciebie o przeszłość i teraźniejszość, a nie zapytałam jeszcze o przyszłość. Jakie są twoje programy na 2013 rok? Moja droga, przyszłość jest teraz! Moim programem jest ciągła zmiana programów, gdyż tylko w ruchu wyraża się życie i wszelkie poszukiwanie.

Nessun commento:

Posta un commento